Pomarańcze padały, niedojrzałe.
Oliwki płakały, a rozwałek,
być może, nie było - tak napiszą.
Nietrudno pisać kiedy krzyk zaciszy...
Pomarańcze padały, rudobokie.
A powietrze wialo w twarz amokiem,
gdzieś bili ziemi ciał pałkami;
gdzieś, niewidoczne, cyganięta płakali,
i matki płakały, i staruszki płakały
kiedy na ziemię pomarańcze padały,
i świt ich deptał, czerwony, zły,
i sok szkarłatny ziemię krył,
nie było -
rozwałek...
Gdzie się podziałem?